wtorek, 5 listopada 2013

I'm waiting for my man








"Moim bogiem jest rock and roll. A jedną z najważniejszych części mojej religii jest gra na gitarze. Muzyka jest wszystkim. Uważam, że ludzie powinni być gotowi oddać za nią życie. Oddają je za wiele bzdur. Dlaczego nie mieliby umierać dla niej?"

~ Lou Reed

Jackowski, Manzarek, Bolder a teraz Reed. Pokolenie moich małych "bogów" coraz bardziej się wykrusza. W nocy z niedzieli na poniedziałek zmarł Lou Reed, kompozytor, autor tekstów, gitarzysta i przede wszystkim artystą. 
Próbował swoich sił w takich zespołach jak The Jades czy The Warlocks. Skład zespołów wciąż ulegał zmianie. Z czasem powstała formacja The Velvet Underground. W jego skład weszli : Lou Reed, John Cale, Tony Conrad, Walter de Maria.
Sława The Velvet Underground zaczęła się tak naprawdę dzięki Andiemu Warholowi, ikonie popkultury, człowiekowi niezbadanemu w swojej twórczości. W swoim magicznym miejscu, położonym przy Union Square w Nowym Jorku rozpoczął projekt The Factory. Można powiedzieć, że w ramach tego projektu Warhol brał pod opiekę muzyków, pisarzy, filmowców i innych artystów. Wszystko czego się dotknął  stawało się złotem. Malował proste przedmioty życia każdego amerykanina - puszkę zupy pomidorowej, logo Coca-Coli czy pieniądze. Z czasem Warhol zabrał się za tworzenie "żywych filmów". Chodziło o to, by przedstawienie teatralne podnosić do rangi telewizji z efektami muzycznymi i świetlnymi na żywo. W kwestii muzycznej bardzo pomógł mu właśnie zespół Velvet Underground.  Lou i jego koledzy zostali przypisani do tzw "świty Warhola". Podobno brali oni udział w zabawach, w których lał się szampan, usługiwały piękne kobiety i kosztowały tysiące dolarów. Tam też pojawiła się Christa Päffgen, wysoka, długonoga blondynka o surowych rysach twarzy. W sekcji artystycznej Warhola była jedną z muz. Jej pseudonim to Nico.
Za namową Andiego Warhola Nico dostała swoje pięć minut na płytach Velvet Underground. To nie był powód zadowolenia u reszty muzyków. Choć ponury i niski głos Nico brzmiał intrygująco w połączeniu z muzyką protopunka i psychodeli - Lou Reed nie chciał pisać piosenek prostych, o banalnej miłosnej tematyce. Taka odpowiadała nowej koleżance z zespołu. Ich współpraca nie trwała jednak długo. Nico już w 1967 roku odeszła z zespołu by zacząć solową karierę.
W marcu 1967 wydana zostaje debiutancka płyta The Velvet Underground & Nico zespołu przez wytwórnie Verva Records. Chociaż w papierach jako producent widnieje Warhol to tak naprawdę był nim Tom Wilson. Płyta zostaje zauważona przez koneserów muzyki. Problem jednak leżał w jej kontrowersyjnym charakterze, który przejawiał się w piosenkach Venus in Furs czy Heroin. To spowodowało, że nie puszczano jej w stacjach radiowych, nie pisano o niej ani nie promowano jej. Mimo tego, płyta w zestawieniu wg magazynu Rolling Stone zajęła 13 miejsce na liście 500 albumów wszechczasów, wygrywając z Abbey Road Beatlesów.
Niedługo po tym, w 1970 roku, Lou Reed odszedł z The Velvet Underground. Już dwa lata później wydał solową płytę Lou Reed. W tym czasie koncertował jeszcze z grupą The Tots.
W trasie poznał swojego wiernego fana - Davida Bowiego. Razem z nim stworzył płytę Transformer w roku 1972. Mówi się, że to największe osiągnięcie Reeda w całej jego karierze. Na krążku znajdują się Take Walk On The Wild Side, Perfect Day czy I'm So Free.
Następne kilka lat były latami płodnymi w płyty dla Lou Reeda. W przeciągu 6 lat (1973-1979) wydano Berlin, Sally Can't Dance, Metal Machine Music, Coney Island Baby,  Rock and Roll Heart,  Street Hassle, The Bells.
Życie uczuciowe dla muzyka to sfera bardzo delikatna. Często jest tak, że gwiazdy rocka nie mają stałych partnerek. Lou Reed w 1973 roku ożenił się z  Bettye Kronstad. Niestety ich małżeństwo trwało kilka miesięcy. Z biegiem lat okazywało się, że stałe związki to nie to, czego chce się od życia. Chodziły plotki, że Lou Reed zadedykował płytę Coney Island Baby swojej transgenderycznej kochance o imieniu Rachel. W 1980 to okres ustatkowania się muzyka. Poślubił on wtedy projektantkę mody Sylvie Morales. To dla niej zadedykował piosenki z albumu Legendary Hearts z 1983.
Po śmierci Andiego Warhola, po ponad 20 latach przerwy, Lou Reed i John Cale, zaczynają pracę nad nowym albumem Song for Drella. Płyta została wydana w 1990 roku dla uczczenia pamięci słynnej ręki, która "wykarmiła" Velvet Underground.
Lata 90 to okres powrotu muzyki z podziemia. Mimo dużej przewagi grungu jako buntowniczego aspektu życia młodzieńczego to ludzie jednak pamiętają czym jest punk i skąd się wywodzi. To dobry czas, by wrócić, pokazać się i zaśpiewać. To najwyższy czas, żeby o sobie przypomnieć. W 1993 roku, pamiętny rok moich urodzin, reaktywowano Velvet Underground. Szczęście nie trwało jednak długo, bo wkrótce Reed i Cale pokłócili się w tourne po Europie i Ameryce.
Lou znika na kolejne kilka lat. Wraca w 2000 roku, by ukazać słabość ludzką do przepowiedni związaną z tą datą. Album Ecstasy miał być powrotem do przeszłości. Jednak krytycy nie zostali powaleni na kolana materiałem. Nie znaczy to wcale, że sam Lou nie zyskał sławy. Trzy lata później dodano go na  52 miejsce listy 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów wg Rolling Stone. To nie dało mu spocząć na laurach i wydał  The Raven, a cztery lata potem, Hudson River Wind Meditations.
W 2011 roku wydano album Lulu i ku zaskoczeniu fanów - nagrano go z gigantem muzyki metalowej - Metallicą. Pomysł na współpracę narodził się na wspólnym koncercie z okazji 25-lecia Rock And Roll Hall Of Fame. Gatunkowo sklasyfikowano płytę jako heavy metal, noise rock czy avant-garde metal. Płyta została przyjęta z rezerwą. Ludzie chyba nie do końca mogli pojąć połączenie tak dwóch różnych ikon muzyki. Mimo całej niechęci do Metallici muszę przyznać, że wypadła w tym zestawieniu o wiele lepiej niż Lou Reed, który momentami brzmi komicznie.
Problemem gwiazd jest to, że szybko gasną. Lou Reed umarł 27 października 2013 roku w wyniku komplikacji po przeszczepie wątroby.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz